Znów październik i ta jesień

Ciao a tutti! 

Oto zmierzchem listopada - wszak nigdy nie jest za późno - przybywam z podsumowaniem poprzedniego miesiąca, a więc października. Stąd też i tytuł zaczerpnięty z przyborszczyzny (tylko Przybora może połączyć Michnikowskiego z pomidorami!*). Podsumowanie to znaczy: co przeczytałam bądź co obejrzałam i to z całym pakietem: z wrażeniami, zachwytami i jak na razie bez czerstwego chleba (czyt. niepowodzeń) na pokładzie. 

A więc zapraszam - przelecimy toto dyrdoka.

Kącik informacyjny:

  1. Przeczytałam cztery książki: "Odprawę posłów greckich", "Hurt comfort", "Holoubek. Rozmowy" i "Poletko Pana Fogga".
  2. Obejrzałam dwa filmy: "Jutro premiera" i "Medium"; dwa cuda nienazwane: "Godzina z Michałem Bajorem" i "Zimy żal".
  3. BYŁAM NA RECITALU! wincyj informacyj w "Kolor cafe".

"Hurt comfort" Weroniki Łodygi

"Hurt comfort" Weronika Łodyga
Książki młodzieżowe czytam dość rzadko (szczególnie takie z tego wieku :) - ostatnią przeczytałam w grudniu ubiegłego roku. Dlatego nie wiem, czy ta książka jest powtarzalna, jak wypada na rynku czy w porównaniu z innymi tytułami; po prostu nie mam porównania. Wiem jedynie, że "Hurt comfort" poruszyło ważny temat w przystępny sposób. 

Jest to historia dwóch chłopaków w wieku licealnym - Artura i Janka. Jeden jest tak optymistyczny, że niektórzy aż chcieliby zetrzeć mu z twarzy ten uśmiech, a drugi ma tak pesymistyczne podejście, że aż byłam ciekawa na co będzie narzekał tym razem. Bohaterowie są bardzo, bardzo dobrze wykreowani - nie są "albo-albo": albo czarni, albo biali, albo dobrzy, albo źli, a ich życie to mieszanina sukcesów i pomyłek, a nie hosanna i gloria lub pasmo porażek. 

Szkolna miłość, poszukiwanie siebie, potrzeba zrozumienia, akceptacja i przyjaźń - brzmi błaho i powtarzalnie? Autorce udało się ukręcić z tego niezły bigos, dodawszy tutaj polską pogodę, queerowych bohaterów i realność. Przez tę książkę się płynie - jest przyjemna, napisana barwnie i zgrabnie - ale często zahacza się o korzenie i wraki w tej naszej rzeczułce. Brak pewności, niezrozumienie, niechęć, uprzedzenia czy krzywdy, które spadły na bohaterów psują tę sielankę. 

Bardzo czułam tę książkę - jestem nieco młodsza od bohaterów, ale jestem odbiorczynią tej książki. Dla mnie ta książka była naprawdę dobra i chociaż nie wbiła mnie w fotel tak bardzo, abym po kilku tygodniach potrafiła powiedzieć, co konkretnie się w niej zdarzyło, to klimat pozostał. I będę czytała następne książki pani Łodygi ("Hurt comfort" było jej debiutem!). I polecam przeczytać, bo cytując tylnie skrzydełko: "nie taka młodzież straszna, jak ją media malują". 

Przeczytałam ją z polecenia Zuzy z Zaksiążkowanych :).

A kiedy czytałam niektóre dialogi, miałam w głowie głos Bajora i...
"Dokoła ciemność trwa i cisza
Komórki ekran blaskiem lśni
Przebiegam palcem po klawiszach
By w odpowiedzi wysłać ci
Moje sms-y
Lek na twoje stresy
Nocne sms-y
Na tęsknotę lek
Nocą na nie czekasz
Płynie wciąż z daleka
Drukowana rzeka
Przy mnie kończy bieg"

A w formie audio tutaj (yt) i tutaj (spotify) :)

"Holoubek. Rozmowy" Małgorzaty Terleckiej-Reksnis

"Holoubek. Rozmowy" Małgorzata Terlecka-Reksnis

Ta książka ma niewątpliwy plus - pani Małgorzata zadawała naprawdę ciekawe i trafne pytania. Jest też pięknie wydana książka - wysoka jakość zdjęć, które są dość liczne; długie i częste przypisy rozjaśniające temat czytelniczce; przyjemna czcionka? font? Pomijając wydanie a przechodząc do treści - bardzo podobało mi się to, że Gustaw Holoubek przyznaje się do błędów, niepowodzeń, np. do "Hamleta", którego sam zagrał i sam wyreżyserował. 

Nie jest to moja pierwsza biografia aktora (rozmowa a biografia - no wiecie o co chodzi), ale wiedza Holoubka mnie zaskoczyła. Nigdy nie podważałam jego doświadczenia ani wiedzy, no no no, chodzi mi o przesycenie treści wiedzą o podstawach aktorstwa według Holoubka. Jestem absolutnie zakochana w tym, jak opisywał różnice w interpretacji, np. sceny z księżycem, Romeem i ogródkiem. Boskość. Podczas czytania wielokrotnie miałam zgrzyt, no bo "a Gajos nie mówił inaczej?" albo "a co z Kobuszewskim?". 

Podczas czytania tej książki pierwszy raz w życiu podniosłam ołówek na książkę i... zapisywałam swoje pytania, przemyślenia i skojarzenia - będzie to bardzo ciekawe, kiedy wrócę do tej książki za kilka lat. Poczułam też dużą ochotę na powtórkę z rozrywki pt."Gajos". Absolutnie nie zamierzam porównywać Holoubka z Gajosem ani Gajosa z Holoubkiem; jestem ciekawa jakie podejście mają do tych samych kwestii. 

Bardzo wspaniałe były wspomnienia związane z rodzinnym Krakowem - chcę zrobić na wiosnę wyprawę śladami Gustawa. 

Jakieś minusy? Czasem bokiem, gdzieś ukradkiem wychodziło dziwne podejście do kobiet, ale nie mąciło to ogólnego odbioru ze względu na swoją sporadyczność.

"Poletko Pana Fogga" Dariusza Michalskiego

"Poletko Pana Fogga" Dariusza Michalskiego

Jest to najdłużej czytana przeze mnie książka w życiu - czytałam ją od końca marca do końca października. Dlatego początek pamiętam mgliście - Chór Dana, liczna rodzina, zagraniczne wojaże. Wbiła mnie w fotel końcówka - nie zdradzając zbyt wiele - Mieczysław Fogg nie będzie już taki sam jak przed tą biografią. 

Mieczysław Fogg, o którym bardzo często mówiono zdrobniale per Miecio, był pracowity, miły, grzeczny, kulturalny - o tym się wie. Tak samo jak nie bez powodu był nazywany Pieśniarzem Warszawy.

Jakkolwiek to zabrzmi - Fogg pozostał taki, jaki był za młodu. Był anachroniczny, chodzącym ekstraktem międzywojennej Warszawy (Warszawiak od trzystu lat!), którego kochały tłumy (w czasie powstania śpiewał na barykadach i szpitalach; pseudonim "Ptaszek"). Tak kochał występy, że pani Zofia musiała go wręcz zamykać w domu (co nie przyniosło skutku), żeby się oszczędzał - on miał wtedy ponad osiemdziesiąt lat! 

Oprócz znaczenia publiczności widać również znaczenie piosenki jako takiej - w czasie walk przenosił swoim śpiewem obecnych w pokoju wstecz: do pogodnych lat beztroski i bezpieczeństwa, a po wojnie wracał ludziom młodość, bo swój specyficzny styl muzyczny zachował do ostatnich koncertów. 

Dzięki tej książce wybrzmiała dla mnie rola publiczności dla artysty - Fogg kochał swoją publiczność ponad wszystko (dosłownie), a ona kochała jego. Ona nie przychodziła na koncerty, tylko na Fogga. (Dla aktora jest to komplement - według Janusza Gajosa - a ja sama mówię, że idę "na kogoś", bo to że ten ktoś tam będzie jest dla mnie ważniejsze od tego, co będzie robił). 

Warto tutaj zaznaczyć, że owszem Fogg przez całe życie śpiewał o białych bzach w ostatnią niedzielę z Hanną, ale stale poszerzał swój repertuar - czasem grafomańsko, ale czasem udanie. Mnie podoba się może nie wybitna, ale jednak piosenka jubileuszowa, czyli "Stary Fogg stary, siwa głowa siwa, ale jak zagrają, to jeszcze zaśpiwa...". 

Występował z paniami muzykantkami, a kiedy zmieniły skład, mówił, że "wymienił je" na młodsze (odrażające, Fogg!), czyli Fogg&Baby Jagi, a wcześniej Fogg&Klarnety.

Początkowo miałam tę biografię za obszerne tomiszcze o Mieczysławie Foggu, trochę jak Wikipedia - krótko i konkretnie, na temat i niestronniczo. Okazało się, że wyniosłam z tego kilkumiesięcznego czytania coś więcej - duch przedwojennej stolicy, grząskie bagno ówczesnej estrady, grozę wojny, (od)budowę państwa. To moja pierwsza książka Michalskiego i mam pewne obawy, czy to tylko tutaj, czy pan Michalski wszędzie pisze bardzo subiektywnie, pozwalając sobie czasem na dość śmiałe stwierdzenia, które sprawiały, że głównie wywracałam oczami - były niezwykle irytujące zwłaszcza pod koniec książki.

"Medium" reż. Jacek Koprowicz, 1985

Władysław Kowalski, Michał Bajor
Kiedyś późną porą snułam się po wirtualnych połaciach youtuba, przesłuchując zachłannie wszelkie nagrania z obrazem bądź głosem Majkela Bejdżora. Takie, wiecie, bajorowe treści na poprawę humoru zanim zmrużę oczy. Gdy już dryfowałam sobie w półśnie i miało to już być finito (wiem, że telefon przed snem to zło, ale w takich doraźnych przypadach to Bejdżor wyrównuje szkody światła swoją dobrą energią :D), ale natknęłam się na coś takiego:

I przepadłam - co za muzyka, co za głos, co to za film, co tu się dzieje?! 
Oczywiście ze snu były już nici zupełne, ale warto było, bo w krótkim czasie miałam już garść informacji. "Medium" to film w reżyserii Jacka Koprowicza, który był pierwszym filmem poświęconym w całości okultyzmowi, powstał w 1985 roku, nagrywali go w pomorskim i w Berlinie, si, si, si... obsada. Władysław Kowalski, Piotr Machalica, Grażyna Szapołowska, Jerzy Stuhr... jest i on! Michał Bajor jako aspirant Krank. I oto już miałam plany na weekend :).

Zaznaczę, żeby uniknąć niejasności - jestem okropną trzęsidupą - czy tam - boidupą. Nie na moje nerwy krew, piła mechaniczna i ni stąd, ni zowąd pojawiające się opętańczę stwory, które po chwili chełptają krew z dogasającego trupa. Nein, no, niet. 

Moje motywacje do obejrzenia filmu już znacie, stan rzeczy też, więc przechodzimy do wrażeń.

To jest niesamowity film - nastrój grozy, od której po plecach przebiega dreszcz, nieuniknione koleje ludzkiego losu i żółwie. W mieście pod pozornym spokojem czai się pewien mus - jesteśmy w 1933 roku, Adolf już u władzy (ma swojego fana tutaj), czarne chmury nad Europą, a już na pewno nad tymi nieświadomymi duszami - wybór: Polska czy Niemcy?** Charakteryzacja dodaje tutaj +100 do atrakcyjności i klimatu przedwojennego Sopotu - czy raczej - Zoppotu. Ale i tak tam, pal licho charakteryzację! Ludzie kochane, czy wy żeście widzieli ten film? Czy wyście widzieli, jakie to jest cacuszko? Te role tych aktorów i tych aktorek? Czy żeście widzieli film z Michałem Bajorem inny niż "Quo vadis"? Nie? No to raz-dwa na youtuby gnać i oglądać, oglądać, oglądać! Na jednej nodze!

Bohater jest tutaj zbiorowy a zło wcielone dopiero pod koniec, ale fenomenalnym bohaterem jest tutaj aspirant Krank. Do zła ma rzut beretem, bo w donosicielstwie, knuciu i wieszaniu portretów zbrodniarzy ma doświadczenie, fachura jest. Polubić go nie sposób, a tym bardziej stracić z oczu. 

Pewnym zaskoczeniem był dla mnie Piotr Machalica, bo co prawda znalazłam go snadnie wśród nazwisk w obsadzie, ale nie sądziłam, że na ekranie znajdę go w niemieckim mundurze i z takim gniewnym głosem. Jak dla mnie Machalica (i jego głos! - no co ja poradzę, że uwielbiam ten głos) jest tutaj kolejnym argumentem przemawiającym za odtworzeniem tego filmu i śledzenia wydarzeń pewnego dnia października w Sopocie. 

A te żółwie to... to... le tartarughe. Nic mądrego już nie napiszę, ale te żółwie robią wrażenie.

Naprawdę, warty obejrzenia :).

A przedsmakiem niech będą zdjęcia na stronie Fototeki, a składniejszym opisem wspomoże Filmpolski.pl.

A szukając co nieco, żeby napisać powyższy chaos, znalazłam blog Motyw kolejowy w polskim filmie, który opisuje polską kinematografię przez sceny kolejowe. To bardzo ciekawy pomysł - ja nie wiedziałam, że "Klub Kawalerów" był prawdopodobnie nagrywany na Dworcu Głównym w Krakowie! A tutaj post o "Medium" z tegoż bloga: Medium (1985)

Un poco

Chciałam na zakończenie dodać kilka piosenek, tak wiecie w granicach pięciu, których szczególnie słuchałam w październiku. Otóż policzyłam tę "garstkę" i wyszło mi czternaście, a to dopiero sam Majkel Bejdżor. Dlatego z pewnym bólem wybrałam pięć, a zamiast tamtych jedenastu dodam link do jakiegoś audiowizualnego Bejdżora ❤. 

"Nie kocham nikogo" Janusz Radek - spotify

"Ptaki smutku" Magda Umer - spotify

"Non, je ne regrette rien" Michał Bajor - spotify

"American Beauty" Thomas Newman - spotify

"Niebieski młyn" Marek Grechuta - spotify

Więcej piosenek znajdziecie na "Szemrzą liście"-  to moja playlista jesienna na 2021. Częstujcie się!

Kącik audiowizualny Michała B.

i bonus :)

Dziękuję, pozdrawiam, cześć i pa!

"Minął sierpień, minął wrzesień -
znów październik i ta jesień 
rozpostarła melancholii mglisty woal..."
"Addio, pomidory", Jeremi Przybora
22.11.2021

*"Jeremi Przybora jest twórcą znakomitym, mającym własny styl, który łączy liryzm z komizmem i pomidory z Michnikowskim - opierając się na muzyce Wasowskiego." - "Luka w pamięci" Roman Dziewoński, Xymena Zaniewska-Chwedczuk, Mariusz Chwedczuk

**wiem, że to było bardziej skomplikowane, a mój opis jest ogromnym uproszczeniem, ale ja się jeszcze doinformuję, naczytam, dowiem i w stosownym czasie zmienię :)

Komentarze