Kolor cafe

"Miłość gdy chce, to hula 
Po mieście jak wiatr
A gdy ma chęć

To z posad porywa nasz świat (...) 
Padam padam padam
Ta muzyka upaja jak gin
Padam padam padam
Za muzyką tą idziesz jak w dym
Padam padam padam
Z nią zostaniesz na dobre i złe
Ona wnet porwie cię
Poprowadzi w dal
Poniesie w obłęd i szał"

Dziś będzie emocjonalnie, bardzo szczęśliwie i muzycznie. A jeśli streścić całość do jednego zdania, to: ludzie kochani, ogiń w szopie!!, czyli chodźcie na Bajora!

Kącik informacyjny:

10 października 2021 (trzydziesta rocznica śmierci Andrzeja Zauchy) byłam na swoim pierwszym recitalu "Kolor cafe" Michała Bajora w NCK, czyli Nowohuckim Centrum Kultury. Nie było mi dość tego repertuaru (wyszłam oczarowana!), więc prędziuchno kupiłam bilety na kolejnego Bajora w Krakowie, tym razem na 19 grudnia 2021 roku w Kinie Kijów. Następny, pożegnalny (dla mnie) recital z tym repertuarem odbył się 10 kwietnia 2022 roku w chorzowskim Teatrze Rozrywka. 

Czekam już na grudzień, na kolejną płytę, ale nie ukrywam, że gdybym miała okazję pójść na jeszcze jedno "Kolor cafe", to bym nie narzekała.

część tego tekstu napisałam niedługo po październikowym Bajorze i przez te kilka ładnych miesięcy dłubałam nad tym wpisem, by właśnie o moim pierwszym "Kolor cafe" opowiadał, ale zmieniłam zdanie w nocy z 13 na 14 czerwca i jednak znajdziecie tutaj podsumowanie meine przeżyć z tym tytułem z okazji urodzin tego pana ❣.

nowohucka markiza, 10.10.2022

(pra)historia 

Istnienie Michała Bajora, a dokładniej takich piosenek jak "Moja miłość największa" albo "Ogrzej mnie" było dla mnie tak oczywiste jak to, że "Nie płacz, Ewka" jest Perfektu. 

Nieco świadomsze zainteresowanie, choć jeszcze w dość małym stopniu, przyszło wraz z płytą wydaną jesienią 2019 roku, czyli "Kolor cafe. Przeboje włoskie i francuskie", której słuchałam sobie niezobowiązująco od czasu do czasu. Był to czas, gdy w głowie moje myśli układały się na wzór pióra Jeremiego Przybory i przeplatały się z fragmentami jego tworów, które intensywnie wówczas poznawałam, min. KSPu. Natomiast jakoś wiosną zeszłego roku coraz bardziej dawałam się przekonać Justynie, że ten Bajor to jednak coś w sobie ma. I tak zasłuchana w podkastach (Ważę Słowa Podcast), przy których kocham haftować i zaczytana w blogu nie zauważyłam momentu, gdy zaczęłam słuchać Michała B. wymiennie z Magdą Umer. I tak nadszedł wrzesień, gdy kupiłam bilet już zupełnie zasłuchana, zaczytana i oczarowana, ale już Bajorem. I oczywiście bardzo wyczekująca koncertu. 

Myślałam, że jestem już zabajorowana, ale okazało się, że zabajorowana to ja dopiero będę! 

pierwsze primo: wrażenia

Recital trwał dwie godziny bez - ja wiem? - kwadransa chyba. Przez te dwie godziny mnie nie było - wsiąkłam. Przez te dwie godziny na przemian śmiałam się i płakałam. I to było cu-do-wne. Naprawdę, to było niezwykłe i piękne, a w mojej głowie panował absolutny rozgardiasz i mętlik. Ja byłam (i jestem) oczarowana. Serio, wyszłam z NCKu tak zachłyśnięta szczęściem, że tańczyłam na przystanku w oczekiwaniu na tramwaj. A ja nie umiem tańczyć. I to tak naprawdę nie umiem tańczyć, więc to były takie dzikie dense pełne braku czucia melodii, dzikich podskoków i niespodziewanych obrotów. 

Naprawdę, przyszłam do NCKu, by wysłuchać piosenek gościa, którego bardzo lubiłam, wyjść z autografem na płycie i mieć wspomnienie pierwszego koncertu w moim życiu. 

Wyszłam stamtąd z radością w sercu tak ogromną, że ten kac radości jeszcze następnego dnia był tak silny, że do szkoły zmierzałam t a n e c z n y m krokiem w rytm "Mambo italiano". I miałam w nosie to, że zamiast o 7:30 pojawiłam się tam o 10:10. Powtórzę: był poniedziałek i było przed dwunastą, a ja szłam do szkoły.  

Kino Kijów, 19.12.2022

drugie primo: anegdoty

Szczerze Wam powiem, że idąc na pierwszego Bajora w życiu wiedziałam absolutne podstawy, czyli nazwisko, wiek w przybliżeniu, że matematyka w szkole nie bardzo i że grał Nerona w "Quo vadis". Jak same widzicie, to szału nie było. Oczywiście dzięki bajorowaniu Justyny i profilu samego Michała B. na instagramie wiedziałam coraz więcej i o podróżach, i o Opolu, i o Młynarskim, i o aktorstwie, ale no. Zapewniam za to, że repertuar znałam (i znam!) znacznie lepiej :). 

O darze opowiadania anegdotek po raz pierwszy usłyszałam od Justyny, przekonałam się na ofiszial profilu (wy też się przekonajcie!), ale co w ogródku to w ogródku, a co na scenie to na scenie. Szłam do NCKu ze wspomnieniem nagrań z koncertu "Od Piaf do Garou", ale jednak te anegdotki na żywo... Na żywo to cud, miód, orzeszki, zapewniam gorąco. No po prostu...! To trzeba zobaczyć, serio. I usłyszeć!

Ja uważam głos Michała Bajora za coś niesamowitego, a jego wykonania piosenek kochom, no kochom. I powiem Wam, że te anegdotki są na tym poziomie, czyli: przewspaniałym. MOLTO BELLO. ba! BELLISIMO!! 

Nie ośmielam się przytaczać anegdotek, które opowiadał, naprawdę. Moje przybliżenie nie miałoby za grosz tego wdzięku, z jakim on to opowiedział. Naprawdę, to jest taka pozytywna energia, humor, dystans i cudna aura, że nie umiem tego opisać. Mogę jedynie odesłać do kilku miejsc chcące się dowiedzieć:

  1. Michał Bajor na Instagramie, czyli fenomen w polskim internecie. Pikobelo, naprawdę, pikobelo!
  2. rozległe połacie youtuba obfitują w perełki i śmieszki. Cząstka licznych skarbów: rozmowa z Tomaszem Raczkiem, zupa śmietnik na jazzowo (Anna Panas o przepięknym głosie) i insze filmiki, np. pozdrowienia z Tomaszowa
  3. nagrania z koncertów i to podwójnie, bo raz te oficjalne, np. "Od Piaf do Garou", a dwa te członków i członkiń Bajorowego Bractwa, czyli nagrania zdjęciowych piosenek. Molto bello.
  4. Pierwsza Influbajorka Justyna. Trzy susy do wykonania: na jej blog (mnóstwo bajorzenia, ale nie tylko!), na jej Instagram (hand lettering, książkowo lub wszystko co dobre - bajorororo na wszystkich się mieści :D), gdzie przycupnijcie, żeby zobaczyć urodzinowe relacje (przekochane wyciskacze łez!) i podcast Ważę Słowa.

nowohucki plac centralny majową porą

trzecie primo: fruwa twoja marynara, proszę pana

To było tak: siedzę sobie zasłuchana i zapatrzona ja na widowni. Jeszcze tańcuję gdzieś na rynku pod gołym niebem z komediantami, a tu z stąd, ni zowąd, gdy dźwięki melodii brzmiały jeszcze w powietrzu, Bajor znika za kulisami. Myślę sobie: "o cholera, co się dzieje? 

Już się kończy? Jakaś przerwa? Ukryta kamera? Koniec? Już?! Ja chcę więceeej! Michał, błagam wróć!".

I nagle wraca on (kamień z serca!), ale w innym kolorze marynarki. I usprawiedliwia się tak:

- Państwo wiedzą, jak wygląda flaga Francji. - Rozległ się szmer potaknięć. - Granatowy? Był? - Zapytał wskazując za siebie i powiedział: był. 
- Czerwony? - wskazał na swoją marynarkę. 
- Jest! - padło z widowni. 
- Biały? Jest? - podniósł kołnierzyk koszuli.
- Jest! 

Psia mać, niech ten kolor marynary drzwi ścisną, prawie z krzesła spadłam!

Spodnie szelma miał czarne.

Potem wyszedł jeszcze kilkukrotnie (licząc z bisami łącznie), ale najbliższym razem powrócił w zielonej marynarze ze świecidełkami, żeby z rozmachem zakończyć :D.

czwarte primo: dense, czyli co on wyprawia z nogą, nawet ortopedzi naukowo wytłumaczyć nam nie mogą

To oczywiście parafraza świetnego DySzCzu, czyli Dyskoteki Szarego Człowieka:

Ale wracając do Bajora, to kiedy on rusza w tany jest show, moi mili państwo. Wiadomo, kiedy śpiewa to jest pięknie (chyba że komuś to nie odpowiada, to ok, jest wiele innych osób do słuchania), wręcz BELLISIMO, ale kiedy tańczy, panie! ta szopa to już płonie! siwy dym!

Ale serio, Michał Bajor fenomenalnie czuje rytmy, melodie, takty, no te wszystkie czorty. Ja się kompletnie nie znam, ale jak to oglądałam to moje pierwsze skojarzenie było wasowsko-przyborowe, albowiem:

JEZUSICKU, ON TAK PODĄŻA ZA MUZYKĄ JAK MELODIA JERZEGO WASOWSKIEGO ZA TEKSTEM JEREMIEGO PRZYBORY. 

czyli jak widzicie, oczarowana zostałam doszczętnie. Najbardziej wrył mi się w mózg ten dziki dens kopania grobu. Ja tego nie wytłumaczę, to trzeba zobaczyć. Oby zachował się ten taniec na nagraniu, a wy dla pewności gnajcie na ostatnie koncerty "Kolor cafe" po wakacjach! 

Nomen omen, nie wiem, o co chodzi, ale na koncertach w Szczecinie jest najlepsza balanga. Serio, co oglądam nagranie zdjęciowej piosenki ze Szczecina to coraz większe bajlando. Ja chcę do zachodniopomorskiego :(.

A zresztą spójrzcie tylko na to...

piąte primo: szalala zabawa trwa

Michał Bajor to niezaprzeczalnie człowiek z pasją. Ogromną. Na każdym nagraniu jakie tylko znajdziecie będzie to widoczne. I to jeden pies, czy będzie z recitalu czy z próby, czy z urywku uchwyconego amatorską kamerą, ba! widać z kilometra. Naprawdę. A jak traficie na publiczność, taką że piękności po prostu to już tylko pozazdrościć. Ja najlepsze wspomnienia mam z chorzowskiej publiczności z Teatru Rozrywka i krakowskiej z Kina Kijów. 



szóste primo: bisy, biesy, bonusy

BISY

Nie lubię klaskać. Ale klaskanie ze nagrodą w postaci Michała Bajora wracającego, aby zaśpiewać po raz kolejny bis to coś zupełnie innego. 

Francusko-włosko-polskie "Nie chcę więcej", które uwiecznił Tomasz Biniek :)

 "Hymne a L'Amour" Edith Piàf w całości po francusku, c'est beau


"Nie chcę więcej" tym razem w całości po polsku; może nie jest to moja ulubiona piosenka MB, ale usłyszeć którąś piosenkę sprzed "Kolor cafe" to dla mnie rarytas 

BIESY

może to nie najlepiej o mnie świadczy, ale uwielbiam te nagrania piosenek, w których Michał Bajor przekręca jakieś słowo, zamienia na coś lub w ogóle o nim zapomina. To jak próbuje wybrnąć jest przewspaniałe hahahaha :D. 

tutaj przykład z youtube'a
koncert w Szczecinie, 11.03.2019

a tutaj z krakowskiego recitalu 19 grudnia 2021 :)

BONUSY

dla mnie takim bonusem są uwagi rzucane do zespołu, uśmiechy do publiczności, taka atmosfera nie do powtórzenia nigdzie indziej. A największym bonusem stał się z pewnością autograf dla Kasi zamiast Natalii, ale to się jeszcze naprostuje :D.

A już na zakończenie coś niecoś dobrego i audiowizualnie i wizualnie (bo audio się samo w głowie odtwarza na ten widok!):



Dziękuję, pozdrawiam, cześć i pa!

"Przy melodii tej sprzed lat
W kolorach widzę świat
Je vois la vie en rose 
Budzi we mnie życia głód
Tych parę drobnych nut
Śpiewanych tęsknym głosem
Choć ktoś może ze mnie drwi
Ja nie dbam o to gdy
Je vois la vie en rose
Bo chociaż do dnia
Podobny jest dzień
Śnić pragnę sen
W którym brzmi ta melodia
Budzi we mnie życia głód
Tych parę drobnych nut
Tych parę..."

"Edith", Andrzej Ozga


Komentarze