Średniowiecze w boju i budowy place owocuje

Mietek i "Filary Ziemi" tom II

Dzień dobry!

Dziś o książce szargającej mój mózg, czyli "Filarach Ziemi" Kena Folletta.

Tę trylogię poleciła mi Pani bibliotekarka, która pomagała znaleźć coś na mój czytelniczy ząb znużony mieleniem "Nocy i dni" oraz "Poletka Pana Fogga". Owszem lubię Niechciców i Mieczysława, ale ile można? Bo mierzę się nadal z obydwoma tytułami. Jeszcze zanim zaczęłam czytać dowiedziałam się o trzech rzeczach:

  1. Autor bardzo dobrze wykreował świat; ciężkość średniowiecza czuje się naprawdę przez całą książkę.
  2. Trzeba przymykać oko, a momentami najlepiej obydwie gałki, na literówki.
  3. Akcja ocieka brutalnością zbryzgana zbrodniami i niechlubnymi czynami.
Te trzy rzeczy zbiły mnie nieco z tropu, ale każda w innej kategorii. Obawiałam się, że średniowiecze jest dość oklepane (myliłam się!). Bałam się o moją wrażliwość językową, bo czytałam kiedyś "Profesora Wilczura" w tragicznym wydaniu przepełnionym literówkami rozmaitymi i było to naprawdę, ale to naprawdę ciężkie do czytania. A po "trójce" nie wiedziałam, czego mam się spodziewać, więc swoje obawy, jeśli już się pojawiały, kierowałam ku dwóm pierwszym punktom.

No dobra, to tyle z przydługiego wstępu i zapraszam już do treści właściwej. 


Attenzione!
Ten wpis zawiera spojlery, cytaty, czasem jakieś "psiakrew", "do czorta", ale w ferforze użyłam (bo mogę!) również "cholery" i gorszych inwektyw (za co przepraszać nie zamierzam) i oczywiście treść właściwą. Czytacie na własną odpowiedzialność, takie turbo burbo spojlery (te z ostatnich stron powieści) zaznaczyłam ("SPOJLERUS").

Niewiasty, białogłowy... i morderczynie

Początkowo nie zauważałam, poznając dopiero świat i bohaterów, jak ważną rolę w tej powieści odgrywają kobiety. Mimo że w ich życiu przytrafiają się okropne rzeczy, których opisów - czasem bardzo szczegółowych - autor nam nie szczędzi, one żyją, działają, walczą o swoje i są, po prostu są.

 Agnes - pierwsza żona Toma Budowniczego - wspominana jest przez dwie pierwsze części i z rzadka w trzeciej. 

Fantastyczna osobowość Ellen zachwyca mnie niezależnością i buńczucznością już od pierwszego pojawienia się. Jest matką samodzielnie wychowującą w lesie syna, którego ojca w wyniku niewyjaśnionego (mówiłam o spojlerach, ale tego jednego nie zdradzę!) powodu powieszono w Kingsbridge. Rzuca klątwy, odcina łby kogutom, nie odmawia różańca i pomocy dobrym ludziom (według własnej oceny dobrym). Jest zahartowana życiem i surowymi warunkami, choć w pewnym momencie nie okazują się aż tak złe, jak mogłoby się to wydawać. Jest zdecydowana i nie ufa klasztorom skrzywdzona przez ich mieszkańców, gdy była młodsza. Wychowała Jacka na silnego, ale mądrego człowieka, który mówił poematy z pamięci (wychowywała go samodzielnie w lesie!). Znała swoją wartość i budziła respekt. 


„ - Przypuśćmy, że dam ci pieniądze na jedzenie - powiedział [Wiliam Hamleigh], chcąc podrażnić Toma. 
- Przyjmę je z wdzięcznością - odrzekł mąż, ale Wiliam widział, jak ciężko mu być uległym.
- Nie mówię o podarku. Kupię twoją kobietę. 
- Nie jestem na sprzedaż, chłopcze - ostro zabrzmiała odpowiedź Ellen."

Aliena była początkowo dumną córką hrabiego, która wiodła beztroskie i szczęśliwe życie na zamku z bratem, ojcem i sługami. Sielanka skończyła się, gdy jej ojca oskarżono o zdradę, a zamek podstępem zdobyli Hamleighowie. Dodam, że syn Hamleigh'a, Wiliam, miał Alienę poślubić, ale dziewczyna sprzeciwiła się, ponieważ ten wyrostek był niezwykle aroganckim obrzydliwcem już jako taki szczyl. A to co z niego wyrosło później było usobieniem sił nieczystych, ale do tego draba jeszcze przejdę później. 

Tak więc najazd wrogich sił i aresztowanie ojca (matka nie żyła od kilku(nastu) lat) przerwało idyllę Alieny i jej brata, Ryszarda. Przerwało nagle i niezwykle boleśnie, bo pewnego dnia Wiliam z giermkiem, Walterem włamali się na zamek, w którym ukrywali się Aliena, Ryszard i oddany sługa Mateusz. Zabili Mateusza, Ryszardowi coś pokrzywili w uchu, a Alienę zgwałcili i kazali patrzeć na to jej młodszemu bratu. Wtedy bardzo dobitnie przekonałam się, jakimi czynami będzie zbryzgana ta fabuła. 

Bohaterka znajduje w sobie siłę, którą utraciła w zamian za odrazę do własnego ciała, znacznie później po długiej drodze. Własnymi siłami odbudowała swoją pozycję, którą potem ponownie straciła przez tego skurczysyna, by później przez 10 lat zmagać się z idiotyczną zasadą kościelną. Przez wiele lat kierowała się wypełnieniem przysięgi, którą wymógł na niej jej ojciec, czyli przywrócenie właściwego hrabiego - Ryszarda. Ryszard wiedział jedynie jak się bić i nic poza tym, a oczekiwał niewiadomoczego, a później zamiast się odwdzięczyć za trudy, wypiął się na wszystkich dupą.

W życiu tej dziewczyny było tylko kilku dobrych mężczyzn, reszta to albo zboczeńcy, albo okrutnicy, albo jedno i drugie. 

Aha, nie muszę pisać, że to w Wiliamie był problem a nie w Alienie, prawda?

"Spojrzała w górę i napotkała jego wzrok.
Ostatnio, kiedy wymienili spojrzenia, zaczerwieniła się ze wstydu i uciekła. Tym razem stała prosto i patrzyła na niego.
Spróbował porozumiewawczego uśmiechu.
Na twarzy Alieny pojawił się wyraz jadowitej pogardy.
Wiliam poczuł, że tym razem to  on się rumieni. Aliena stała wyniosła jak zawsze i gardziła nim tak samo, jak pięć lat temu. Poniżył ją i zgwałcił, lecz ona już się go nie bała. Chciał jej powiedzieć, że może teraz znów zrobić to sam, co już kiedyś zrobił, ale nie miał ochoty krzyczeć nad głowami tłumu. Jej nieporuszone spojrzenie powodowało, że czuł się mały, malutki. (...) Konając z zakłopotania i poczucia klęski zawrócił konia i spiął go, ale nawet wtedy tłum go powstrzymał, a jej wzrok miażdżył go nadal, paląc kark."

Kobietą o mocnym, choć plugawym charakterze była matka Wiliama. Bardzo nie podobało mi się ciągłe komentowanie jej wyglądu (miała twarz pokrytą wrzodami). Przypominała mi Lady Makbet, która również była zdecydowana i wywierała ogromny wpływ na mężczyzn.

Na wzmiankę zdecydowanie zasługuje również postać Elżbiety, czyli młodej żony Wiliama. Wielokrotnie bita, gwałcona i zastraszana przez tego skurwiela, zaufała Alienie, która jako jedyna rozumiała ją i zachwyciła swoją odmową (miała zostać żoną Wiliama, ale odmówiła mu swej ręki). Przeprowadziła razem z Alieną spisek na zamku Hamleigha, choć było to oburzeniem dla mężczyzn nawet nie z powodu spisku, ale z uwagi na jej płeć, bo przecież kobieta jest za słaba na bycie szpiegiem. A jednak ku#&a nie.

Pisarz, choć podejrzewałam go o seksizm, oddał po prostu klimat średniowiecza, a mądry czytelnik i czytelniczka zauważą siłę bohaterek tej powieści. Podoba mi się to, że kobiety są ważnymi bohaterkami na kartach tej powieści, że nie stoją w kącie i nie patrzą na dokonania mężczyzn. Stają do walki, kłócą się, gryzą, mordują, kochają. Żyją, zamiast tylko wyglądać. Walczą o swoje, zamiast zdać się na łaskę mężczyzn. 

Językowe plusy i minusy

Miałam w planach teraz przejść do bohaterów-mężczyzn, jednak na razie muszę opanować swój gniew na zwyrodnialca - Wiliama H. - i przejdę przed tym do ładnego zakątka, czyli języka.

Na początek dwie informacje:
  1. Całość (moje wydanie z 1992 roku w wydawnictwie C&S) przełożył Grzegorz Sitek.
  2. Znam, czytałam i miałam w rękach jedynie to wydanie (trzeci tom na zdjęciu z Mietkiem), więc możliwe, że wymienione przeze mnie usterki zniknęły w kolejnych wznowieniach. 
  • "Wbił pięty w konia jeszcze raz. Pocwałował. Płonąc ze wstydu wypadł przez bramę klasztoru, rycerze za nim, jak stado dzikich psów, które staruszka wygoniła miotłą." - bardzo podoba mi się to porównanie. Na wspomnianym koniu cwałował Wiliam, a babcią z miotłą jest wzburzony przeor Philip, który wygnał tego drania z klasztoru, po którym próbował panoszyć się Hamleigh. Ten fragment ładnie ilustruje tchórzliwość jego podłego charakteru.
Dodam od razu słówko o sugerowanym wieku i wrażliwości. Moim zdaniem jest to książka dla osób +18 lub +17 i obowiązkowo z twardą dupą. 

Literówki to głównie brak przecinków lub coś w stylu, np. krowa = krojwa.

Wcielenie szatana aca obesraniec Wiliam Hamleigh 

(dla na spojlery wrażliwe - czytacie na własną odpowiedzialność)

Wiliam to syn zamożnego hrabiego, któremu przeznaczona na żonę została Aliena. Jeszcze jako niedorośnięty szczyl myśli, że ma prawo do jej ciała, że ma nad nią władzę, że jest jego własnością. Właściwie to przez całą powieść uważał, że ma prawo do ciała każdej kobiety. Uprzedmiatawiał je, poniżał, gwałcił, bił, wyzywał, rujnował i gardził nimi. Najbardziej zachwycony i podniecony jest, gdy widzi strach w oczach. 

Walerian Bigod (biskup i drugi c&#j tej książki) zapytał go raz, czy on tak bardzo kocha Alienę, czy tak bardzo jej nienawidzi. Czemu "tak bardzo"? Cały czas o niej myślał, jak ją pognębić i zmiażdżyć.

 Moim zdaniem ten stwór nie kochał nikogo, nawet rodziców, których szanował. Myślę, że kierowała nim żądza zemsty za odrzucenie go, brak zgody na poniżenie, brak uniżenia, własne zdanie. 

Po śmierci ojca został hrabią. Chciał władzy dla władzy, samowoli. Nie umiał zarządzać ziemiami i dobrze prosperujące tereny zamienił w ruinę. Chciał uzyskać szacunek poprzez strach, ha! Gdy nie siał grozy samym pojawieniem się, czuł się urażony i pragnął krwi (i kobiet do gwałcenia). Uważał, że należy mu się wszystko, choć nie dawał nic poza przerażeniem. 

Nie rozumiał polityki, ba! on chciałby, żeby obok niego stała jego matka, która wytłumaczyłaby mu, czego tyczy się rozmowa i podpowiedziała, co powinien powiedzieć.

Był okropnie irytującą postacią. Niby taki odważny i mężny, zabijaka i okrutnik. A trząsł portkami na myśl, że zamiast on kogoś, to ktoś jego może przedziurawić mieczem. Bał się śmierci i smażenia w piekle, które powinno spotkać go za liczne mordy, gwałty i rabieże. Jego sumienie po okazalszych rzeziach koił przy spowiedzi wspomniany biskup, a Wiliam wstawał od konfesjonału pełen sił na kolejne mordy, bo uprzednie zostały mu przebaczone, bo czynił je ku chwale bożej (instytucję kościoła opiszę za chwilę). No krew się we mnie gotowała, kiedy to czytałam. 

Był żałosnym sku#$ielem UWAGA SPOJLERUS, a jego koniec był czymś, na co czekałam. I SPOJLERUS SOBIE POSZEDŁ Brzmi to tragicznie, ale miałam ochotę coś mu zrobić właściwie od pierwszych stron pierwszego tomu.

I kamieniowanie kotów jako zabawę traktował, skyrwysyn jeden.

Przykład tego, że niektórzy mężczyźni boją się kobiet, ich sprzeciwu, głosu, zdania. A w ostatnim czasie jest to szczególnie widoczne w kraju nad Wisłą.

Murarze, czyli plac budowy czy boju?

Nie wiem, czego ilość przeważa w tej powieści, gdzie częściej spotyka się postacie: na placu boju czy na placu budowy. Ani jednego, ani drugiego w tej historii nie brakuje, bo co kolejny murarz nową budowlę szykuje, a rzeź goni rzeź.

Tom Budowniczy

Pierwszym murarzem jest Tom Budowniczy i muszę się z pewnym zażenowaniem przyznać, że dopiero gdzieś w połowie pierwszego tomu zorientowałam się, że moje podśmiechujki nie mają racji bytu, bo to jest T O M Budowniczy a nie - jak wbiłam sobie do łba - BOB Budowniczy. Także początek mojej znajomości tego bohatera już dobrze prorokował. 

Dla mnie Tom Budowniczy to przede wszystkim pasja, pasja i jeszcze raz p a s j a. Z zaangażowaniem i iskrą w oku opowiadał o sposobie budowania rusztowań i innych dziwnych rzeczy, o których przeor i niezwiązani z murarstwem ludzie słuchali z zaciekawieniem. Perché? Bo opowiadał umiejętnie i z sercem. To niesamowicie przyciąga, gdy ktoś opowiada bez tchu, z iskrą i z miłością o kimś lub o czymś. 

Jestem pełna wdzięczności dla osób, którzy swoją miłość rozszerzają na kolejnych ludzi. Taką osobą jest dla mnie Magda Umer, bo tylko ona tak pięknie opowiada o Agnieszce Osieckiej czy Jeremim Przyborze. A drugą taką osobą jest dla mnie Justyna z bloga Ważę Słowa, która mnie zBAJORowała do reszty! Naprawdę jej opowieści mają taki skutek, że w rok zupełnie zmieniłam postrzeganie Michała Bajora, zaczęłam kupować jego płyty i - o mój b(aj)orze! - wypatruję następnych koncertów w Krakowie. 

Jack Jackson - attenzione: spojlerów moc!

Początkowo Jack był dzieckiem dzikim, które znało las jak własną kieszeń, każde drzewo i sposób na złapanie obiadu (czyt. kaczki). Obce mu były ludzkie umizgi i zbrodnie, bo znał tylko i aż (Ellen, aj law ju) swoją matkę. 

Sytuacja życiowa tego chłopca zmieniło poznanie Toma Budowniczego i jego familli, niestety - na gorsze. Albert, czyli syn Toma i Agnes, był okropnym bachorem, który prześladował Jacka, bo ten był słabszy, niższy i mądrzejszy. Jego nienawiść z dupy wzięta zaślepiała tego troglodytę (tak, wiem, że to stwór bez ślepi) przez większość powieści, to znaczy do momentu, gdy od tego obrzydliwca oszczędził nas wszystkich Ryszard, brat Alieny. 

Ale wracając już do Jacka - mówiąc w sposób szkolny, jest to bohater dynamiczny, ponieważ się zmienia, jesteśmy świadkiniami jego przemiany. Bardzo kibicowałam mu, gdy możliwy okazał się jego związek z Alieną, a nadmienić muszę, że zwykle wątki romantyczne są dla mnie w najlepszym przypadku obojętne. I z powodu poprzedniego przestraszyłam się, gdy prawie zawiązał się jego romans z piękną Hiszpanką (?). 

Był sprytny i też stale coś budował, np. miasto po rzezi w Kingsbridge Wiliama gnoja Hamleigha. Aha i srałam w gacie, jak katedrę podpalił, nie popierałam tej ajdii (idea), ale skutki były niezłe.

Koniec spojlerów.

Mówiąc krótko: lubiłam go.

Albert

Albert był najstarszym synem Toma Budowniczego i zdecydowanie jego najgłupszym dzieckiem. Ten gnojek robił same okropne rzeczy od najmłodszych lat. Kierowała nim nienawiść i zawiść. Nie potrafiłam go zrozumieć i brzydziłam się nim. To co zrobił Alienie... no gały mu chciałam wydrapać, ok? W szczegóły wchodzić to już nie na moje siły. Paskudny oblech, tyle mogę powiedzieć. I jakiś kościółek jedynie wybudował. I był beznadziejnym murarzem. Bardzo nie podobało mi się to, jak Tom usprawiedliwiał Alberta, gdy tenże prześladował Jacka. 

Wyjątek potwierdza regułę, czyli Philip jako biała owieczka

Przeor Philip z Walii (jak się potem okazało - kraju barbarzyńców) był człowiekiem tak do cna naiwnym, że nawet mnie, a jestem co najmniej ufną osobą, wytrącał z równowagi. On się po prostu do grząskiego bagna polityki kompletnie nie nadawał. I się nie dziwię, bo niestety nie było (nie ma?) tam miejsca dla ludzi prawym i uczciwych. 

Philip był na pewno prostoduszny, rozsądny, pracowity, skromny... Podniósł z ruiny Kingsbridge i odbudował je. Rządził uczciwie i ostrożnie, ale nie z powodu tchórzostwa, bo jako człowiek niezachwianej wiary nie bał się śmierci. Sumiennie odprawiał msze i modły swe. Przestrzegał celibatu  SPOJLERUSS i był z tego tak znany, że oskarżenie go o bycie ojcem Jonatana było dla znających go ludzi zabawne SPOJLERUSSA KONIEC

Niestety jest mnisim wyjątkiem, bo reszta mnichów, jeśli czegoś akurat nie knowają, to nie stado owieczek (jak Philip), tylko stado baranów. Byle jak odprawiają modły, podczas mszy rechotają jak na jarmarku, medytacja to dla nich synonim drzemki. Kłamią, kradną, trzęsą portkami czy co oni tam noszą habity jakieś o byle co (żeby nie było sama boidupą jestem, ale oni to raczej jak Philip raczej chyba być powinni, c'nie?), "cudzołożą". Zastraszeni bogiem i jego wolą idą za byle kim, nie bacząc na nic, jeśli przyczynę i dziurę w logice można załatać religią.

A Walerian Bigod to polityk doskonały, nie wiem, dlaczego marnował się w klasztornych murach. Chociaż może tam mu było łatwiej wspiąć się tak wysoko po szczeblach władzy, bogactwa i strachu niż w świeckim bagnie takim samym towarem zwodniczym przepełnionym.

Philipa lubiłam do czasu.

Podsumowanie

  1. Polubiłam ciężki i pełen obrzydliwości klimat średniowieczny. Dokładniej i właściwiej: w pewien sposób mnie zafascynował, jeszcze: wywołał we mnie taką odrazę, że kiedyś sięgnę po książki o tej epoce, żeby przekonać się, czy Follet nie ubarwił tego dla podkręcenia fabuły. Wiem jedynie tyle, że sytuacja chłopów nie zmieniła się zbyt wiele przez jeszcze kilka wieków, sytuacja kobiet była (i często nadal jest) tragiczna, a kler to... kler (kościół katolicki to grząskie bagno).
  2.  Uwrażliwiłam się na architekturę, ale nie tak, że oh mamma mia, rzucam wszystko i studiować architekturę lecę. Albo na murarkę pójdę się uczyć, może szybciej tę naukę skończę. Myślę, że nawet taka drobnostka jak uważniejsze spojrzenie na budynki (spacer Plantami zyskał wiele w moich oczach!) i poświęcenie im choć myśli strzępek to już coś. Może place budowy wyglądały podobnie do tych w Kingsbridge? (Plac budowy jest miejscem akcji w "Historia żółtej ciżemki" - tak tylko wspominam, jakby ktoś pytał).
  3. Czytałam tę powieść rozłożoną w czasie na kilka miesięcy i czuję, że nie był to zmarnowany czas. A nawet gdyby był, to Mietek miał o co łebek podeprzeć.
  4. Piszę to po miesiącu od skończenie trzeciej części i jak widać dobrze pamiętam zarówno bohaterów, jak i fabułę. 
  5. Mam wątpliwości co do charakterów bohaterów, są dość jednoznaczne? Przewidywalne? Non so, może ich złożoność umknęła mi przez miesiąc tenże?

Dziękuję, pozdrawiam, cześć i czołem!

12.10.21

PS Nie polecam czytać w miejscach publicznych, ale to tylko rada moja, ogólnie czytać zachęcam :)
PS2 piszę o sytuacji w książce autorstwa Kena Folleta a nie kminię dzień i noc, jak obrazić Twoje uczucia religijne, więc zluzuj gumę w majtach. Buziaki.

Komentarze