O mój B(aj)orze!

Ludzie kochani, słuchajcie Michała Bajora! Nie mówię "kochajcie", bo jak go posłuchacie, to go z miejsca pokochacie. To jest podstęp? tak. I naprawdę nie wiem, jak można go nie kochać. To jest taki człowiek, że ach!

Z jednej strony (biorąc sprawę zupełnie muzycznie) śpiewa mniej lub bardziej radośnie. W niektórych piosenkach można nawet usłyszeć uroczy śmiech. W innych (po francusku czy też nie!) chwyta za serca. Ale jednocześnie potrafi zaśpiewać z taką mocą i energią, że od razu ma się ochotę wziąć życie za rogi i tańcować do rana. 

Kocham jego interpretacje, wykonania i głos. To jest taki majstersztyk, że naprawdę nie umiem tego wyjaśnić. Na sto tysięcy furgonów diabłów, no nie potrafię! W tym momencie dla mojej głowy i serca cudowność Bajora jest tak oczywista, że to tak jakbym miała wyjaśniać jasność słońca. No nie da się, a przynajmniej ja teraz na pewno nie umiem tego zrobić. Ale żeby jednak ludzie kochani mogli Bajora kochać zacząć (certo, jeśli tego jeszcze nie robią!) to zachęcam do udania się w podskokach w cztery miejsca:

  1. Kocham wszystkie profile i relacje Justyny, ale ta konkretna relacja zrobiła mi taki wieczór i tyle radości mi dała, że aż zaczęłam pisać ten chaotyczny post. 

  2. Ta rozmowa to półgodziny chillu, uśmiechu i dobrego humoru. A jeśli ta dobrze pójdzie to polecam również tę z Raczkiem :)
  3. Muszę zacząć przyzwyczajać do nieskromnych poleceń na tym blogu, a więc MB - Michał Bajor na Spotifi uważam za najlepszą playlistę! no dobra, zaraz po tej Justyny, ok? :D Na mojej są moje ulubione utwory, ukochane i po prostu lubiane (tych najmniej), a tę Justyny mogą opisać jedynie słowa "O MÓJ (BAJ)ORZE!". 
  4. RECITAL. Większe emocje niż podczas tej półtorej godziny łez, zachwytu, uśmiechu i humoru mogą być już chyba tylko przy stoliczku, przy którym Michał podpisuje różności. Recital to już wstęp do Bajorowego Bractwa.

Czego ostatnio słucham nieprzerwanie?

Wybrałam trzy piosenki, choć kochooom znacznie, ale to znacznie wincyj, które polecam z całego serca pełnego zachwytu i miłości maści wszelakiej przesłuchać. Oto one:
  1. "Non, je ne regrette rien" - ta piosenka jest - oprócz tego że przepiękna - idealna do słuchania podczas wrześniowych poranków w oczekiwaniu na tramwaj. Siła głosu Michała łączy się z impetem, jakim tramwaj dojeżdża na przystanek, a moje "bajerereo, non riegienajn, żejereoblau" i jakieś inne dziwne dźwięki (czyt. francuski w moim wykonaniu) traktowałam jako zaklęcie (tramwaju, przybywaj!) i jako modlitewkę do Opaczności, by przymknęła na mnie tego dnia swe oko. Szarawy poranek, zgiełk miasta, światła uliczne, zabiegani przechodnie a w tym wszystkim ja - głupkowato uśmiechająca się do ludzi, z Bajorem w słuchawkach, opatulona szalikiem i zbyt lekkim krokiem zbliżająca się do szkoły. 

  2. "Na leśnej polanie" - z tej piosenki pochodzi to urocze "kiedy" zaśpiewane z uśmieszkiem (kto obejrzał relacje Justyny ten wie :D). Piosenka o klimacie zieleniącego w słońcu zaginionego zakątka w lesie. Jest tak finezyjna i tak lekka jak pióro - mam wrażenie, że mój każdy ruch jest tak gwałtowny, głośny i nazbyt głośny jak krzyk pośród ciszy nocy. Cisza, spokój, słońce, zieleń i mech - tak widzę tę piosenkę. 

  3. "Madame" - jeśli na oczy (i uszy) nie widzieliście płyty czwartej ("Michał Bajor 83-93, cz.4") to zwróćcie uwagę na dwie rzeczy: na "Madame" i na podpis Michała. Przecież to "B" jest pełne wdzięku! Wracając do piosenki: kocham, aż mam ochotę na krówkę ciągutkę. Tutaj nic mądrego napisać nie mogę, więc zachęcam gorąco do przesłuchania. 

  4. Tak, miały być trzy, ale to jest taka 3' dla urzeczonych: ostatnio natknęłam się przypadkiem na takie cztery minuty ćwiczenia na wstrzymywanie oddechu, którego słuchałam po odkryciu naprzemiennie z "Madame". 

"O mój B(aj)orze" przygarnęłam sobie od Justyny i nieustannie zachwyca mnie ta celność i prostota.💓

Dziękuję, pozdrawiam, cześć i pa!

16.10.21

PS Tym wszystkim osobom-szczęściarzom, które były na OPOLE '03, szczerze zazdroszczę. Siłą rzeczy mnie tam być nie mogło - jestem z '05 - ale dla tych kilku bajorowo-koftowych minut naprawdę musiało być warto. I na szczęście dzięki zachowanym nagraniom mogę napisać, że naprawdę było warto, był bal i uśmiech.

Komentarze

  1. O mój B(aj)orze, ale miło mi się zrobiło, kiedy zobaczyłam ten tytuł! Dziękuję za wyróżnienie :D Staram się, jak mogę! I w ogóle turbomiło mi czytać, że MB tak Cię ujął, miód na moją duszę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy zobaczyłam "o mój B(aj)orze" w Twoim opisie playlisty na spotify nie mogłam przestać piać z zachwytu :D. Wprost uwielbiam, kiedy ktoś wymyśla takie cuda. Tak, ujął mnie zdecydowanie i to dzięki Tobie! <3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz